niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział 8

Adrianna

Patrzyłam na brązowe, dawno rozmiękłe, czekoladowe kulki pływające w zimnym już mleku. Nie miałam najmniejszej ochoty jeść. Moim jedynym marzeniem w tej chwili było wrócenie do łóżka z butelką wody mineralnej, która dawała ulgę mojemu gardłu i przede wszystkim żołądkowi. Kac nie należy do grona przyjaciół kogokolwiek. Odsunęłam miskę od siebie i wstałam od stołu.
- Przecież ty nic nie zjadłaś – odezwała się moja mama, na co tylko wzruszyłam ramionami.
- No i dobrze. Większego dupska jej już nie potrzeba – usłyszałam mojego kochanego braciszka, którego, delikatnie mówiąc, pieprznęłam w łeb w drodze do kuchni. Próbował mi oddać, ale zniknęłam szybko za drzwiami. Frajer.
- Ade! Luke! Jak wy się zachowujecie? – oburzyła się moja mama – Ryan, mógłbyś jakoś zareagować!
- Dzieciaki, uspokójcie się – odezwał się znudzonym głosem mój tata, nadal pogrążony w lekturze gazety.
Schyliłam się do dolnej szafki znajdującej się obok zmywarki i wyjęłam nową butelkę wody mineralnej, po czym udałam się w kierunku schodów. Wchodząc po nich słyszałam moją mamę ubolewającą nad tym, że mój tata jest chwila, chwila.. ,,bierny na nasze wybryki’’. Ehh mamuś, gdybyś ty wiedziała co twój pierworodny syn wyczynia.

Gwizdnęłam jeszcze na mojego psa, który poderwał się z kanapy w salonie i ruszył za mną na górę. Wchodząc do pokoju pierwsze co rzuciło mi się w oczy to sterta ubrań poniewierających się na krześle koło biurka. Niechętnie zaczęłam to wszystko składać do komody. Gdy już się z tym uporałam postanowiłam włączyć komputer. Chwyciłam laptopa i udałam się z nim w kierunku łóżka. W między czasie, gdy to dziadostwo się włączało sprawdziłam telefon, ale nie miałam żadnej nowej wiadomości. Szczerze mówiąc, miałam nadzieję, że może zobaczę jakąś wiadomość od Harry’ego, ale niestety takowej nie było. Czemu ja się dziwię, przecież jest 12 rano, a on był w domu po trzeciej w nocy.
Automatycznie do moich myśli napłynęły urywki wczorajszego wieczoru. Uśmiechnęłam się mimowolnie na samą myśl, o tym co się wydarzyło. Moja dłoń powiodła do ust i opuszkami palców dotknęłam warg przypominając sobie Jego dotyk. Uśmiechnęłam się przymykając oczy. Jego usta na moich. Jego ręce w moich włosach. Moje dłonie ciągnące go za włosy. Jego jęk. Jego ręce na moich biodrach. Na moim ciele. Jego wargi na mojej rozpalonej szyi. Otworzyłam momentalnie oczy i wstałam szybko z łóżka w kierunku lustra nad komodą. Odgarnęłam włosy i ujrzałam znak, który pozostawił po sobie Harry. Jezus Maria.. to wcale nie jest takie malutkie. Delikatnie przesuwałam palcem po malince. Mentalnie gratulowałam sobie tego, że zeszłam na śniadanie ze świeżo umytymi, rozpuszczonymi włosami, bo przecież gdyby moja mama to zauważyła.. Cholera. Chwyciłam część włosów układając je tak, żeby zakrywały pozostałości po bardzo zachłannej i nie ukrywajmy przyjemnej obecności Harry’ego. Okej, nie widać. Wróciłam na łóżko, na którym zdążył rozłożyć się Marley. Pogłaskałam go za uchem, co skwitował głośnym mruknięciem. Kochana psina.

Mój kochany, wysłużony laptop wreszcie się uruchomił, a ja szybko zalogowałam się na twittera. Pierwsze co zauważyłam to to, że nagle przybyło mi minimum tysiąc obserwujących. Co jest? Szybko jednak przekonałam się o co chodzi. Niall dodał mnie do obserwowanych. Weszłam w swoje interakcje, trochę obawiając się tego co tam zobaczę. Zaczęłam przeglądać kilkaset wysłanych do mnie wiadomości. Boże Święty. Z tego co wyczytałam byłam widziana w klubie na urodzinach Nialla. Pytają się mnie kim jestem i skąd się znam z chłopakami. Jakaś dziewczyna zapytała gdzie kupiłam sukienkę. Jeszcze inna napisała, że jestem, ooo jak miło, gruba. Ale najgorsze dopiero było przede mną. Zobaczyłam kilkadziesiąt tweetów ze zdjęciem obejmującego mnie Harry’ego. Przyjrzałam się im dokładnie. W zasadzie można było nas uznać za parę dobrych przyjaciół. Czy może chciałam sobie to tylko wmówić? Przejrzałam jeszcze kilka kolejnych wpisów. Jedne dziewczyny mówiły, że zazdroszczą mi urody. Inne twierdziły, że musiałam być fanką, bo jestem za brzydka na spotykanie się, z którymś z chłopaków. Oczywiście od zawsze można to było spotkać na twitterze, ale nigdy nie czytałam czegoś takiego pod swoim adresem. Poczułam wibracje leżącego obok mnie telefonu i zobaczyłam wyświetlające się imię Harry’ego.
- Słucham?
- No hej – usłyszałam jego niski głos, jeszcze jakby trochę zaspany. Albo przepity? – Jak tam się czujesz? Wyspałaś się?
- Trochę mnie suszy, ale jest okej. A ty? Wyspany? – zapytałam z lekkim uśmiechem na twarzy.
Jakie to fajne uczucie, gdy ktoś zaraz po przebudzeniu dzwoni lub pisze do ciebie, interesuje go twoje samopoczucie i to czy jesteś wyspany. W końcu czujesz, że jesteś dla kogoś ważny. Że kogoś obchodzisz.
- Jak nigdy – odpowiedział i wyczułam, że chyba ma dobry humor.
- Dzięki za subtelną pamiątkę na mojej szyi.
- Polecam się na przyszłość –mruknął, co spowodowało dziwne, przyjemne uczucie w moim brzuchu.
- Obejdzie się – rzuciłam do słuchawki jednocześnie śmiejąc się cicho.
Tak naprawdę bardzo chętnie bym skorzystała z twoich usług, Styles.
- Przyjedź dziś do mnie.
- Co?
- Przyjedź dziś do mnie – ponowił swoją prośbę.
- Okej – powiedziałam po chwili milczenia i głębokiego zamyślenia.
Na mojej twarzy wykwitł szczery uśmiech i poczułam dziwne gorąco uderzające w moje policzki. Boże, zachowuje się jak jakaś gówniara.
- Przyjechałbym po ciebie, ale jestem trochę eee.. wczorajszy – usłyszałam jego śmiech.
- Przecież mogę sama..
- Nie możesz – przerwał mi – I nawet nie dyskutuj ze mną, bo już wszystko załatwiłem.
Czyli wiedział, że się zgodzę? Cóż za pewność siebie, Styles. Normalnie bym się upierała przy swoim, ale dzisiaj mi się nie chce. Masz farta kolego.
- Musisz być tylko pod tą kwiaciarnią ,,Molly’’ tam niedaleko ciebie, jeśli to nie problem. Koło szesnastej. Stamtąd będziesz miała podwózkę, okej? – kontynuował.
- Mhmm, no okej – odpowiedziałam dokładnie przetwarzając jego słowa – Chwila.. skąd ty znasz tą kwiaciarnię?
Przecież to mały, znany tylko okolicznym mieszkańcom lokal, prowadzony przez ponad sześćdziesięcioletnią, starszą panią. Z opowieści rodzinnych wiem, że ta kwiaciarnia istniała jeszcze jak mój tata podbijał do mojej mamy za młodu. Stare dzieje.
- Nie wiem czy wiesz, ale niedaleko Ciebie mieszka Niall – odpowiedział rozbawiony Harry. Nie wiedziałam.
- Kupujesz mu kwiatki jak go odwiedzasz? – zaśmiałam się. Chciałam być zabawna, ale chyba mi nie wyszło.
- Tobie będę kupował – odpowiedział równie wesołym tonem.
Czyli jednak udało mi się wykazać się poczuciem humoru. Brawa dla mnie.
- Osobiście preferuje czekoladki – powiedziałam po czym przygryzłam wargę nasłuchując odpowiedzi.
- Teraz rozumiem, dlaczego Niall się tak tobą zachwyca.
- Miałeś co do tego jakieś wątpliwości? – zapytałam podciągając jednocześnie nogi do siebie. Nie ma to jak dowartościowywanie samej siebie. +10 do samooceny.
- Nigdy.
- Obawiam się, że jeżeli teraz się z tobą nie pożegnam i nie pójdę ogarnąć to zaczniesz mieć.
W odpowiedzi usłyszałam jego głośny śmiech, który spowodował uniesienie kącików moich ust.
- Nie chcę się rozłączać – mruknął nadal rozbawiony.
- Okej, więc ja to zrobię.
- Oboje wiemy, że to ostatnia rzecz jaką chciałabyś zrobić.
- Oboje wiemy, że ktoś tu jest zbyt pewny siebie.
- Nie wiem o czym mówisz – ponownie usłyszałam jego śmiech, co automatycznie spowodowało mój cichy.
- Przekonamy się? – mruknęłam do słuchawki, po czym po odczekaniu kilku sekund rozłączyłam się.

Uwielbiam się tak przekomarzać. Jednak te kilkanaście lat obcowania z moim kochanym braciszkiem czymś zaowocowało. Oczywiście oprócz opanowanej do perfekcji umiejętności kopania gdzie popadnie i sztuki oddawania ciosu plaskiem otwartą dłonią w łeb, w której jestem mistrzem. Usłyszałam rosnący, ale jednak stłumiony przez kołdrę, dzwonek mojego telefonu. Spojrzałam na nazwę osoby, która próbowała się ze mną skontaktować. Uniosłam brwi jednocześnie w zdziwieniu, jak i rozbawieniu. Harry.
- Już nie mogę się doczekać kiedy staniesz w progu moich drzwi i będę mógł uciszyć te twoje przemądrzałe usta – jego zachrypnięty głos i słowa, które usłyszałam przyprawiły mnie o szkarłatne plamy na moich policzkach i ciarki w dole kręgosłupa. Naprawdę uwielbiam, gdy mówi tym tonem. To jest strasznie pociągające, a dodatkowe poczucie, że ktoś myśli o tobie w ten sposób. Cholera.
Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, co zrobić. Zanim nawet doszłam do tego wniosku usłyszałam, że połączenie zostało przerwane. Pokręciłam głową nadal utrzymując uniesione kąciki ust. Zawstydził mnie. No cholera, zawstydził mnie.

*
Stałam przed budynkiem z czerwonej cegły i patrzyłam na wystawę przepięknych bukietów znajdujących się za szybą. Osoba, która je zrobiła musi być niezwykle utalentowana. Wszystko tak idealnie zgrane. Nie znajdziesz tu żadnego niepotrzebnego elementu. A ten bukiecik z białych róż.. Chciałabym mieć taki na moim ślubie. Delikatny, subtelny i dodatkowo..
Odruchowo podskoczyłam i mało co nie pisnęłam ze strachu. Odwróciłam się w stronę czarnego samochodu stojącego naprzeciw mnie przy krawężniku z uruchomionym silnikiem, którego kierowca przed sekundą bezceremonialnie na mnie trąbnął. Próbowałam ustabilizować oddech, ale gdy tylko zobaczyłam jak drzwi auta się otwierają i ujrzałam kto z nich wychodzi, ta czynność nie mogła mi się udać. Nie ma mowy. Otworzyłam szerzej oczy i uniosłam brwi szczerze zdziwiona. Spodziewałam się zobaczyć kierowcę, który wczoraj nas odwoził, bo to wydawało mi się najbardziej prawdopodobne. Spodziewałam się wszystkich, ale nie jego.
- Witaj Ade – powiedział podczas, gdy ja stałam nieruchomo, gapiąc się na niego jak jakiś ciołek.
- Cześć Zayn – odpowiedziałam niemrawo.
- Mam tą niesamowitą przyjemność być dzisiaj twoim szoferem – przechylił nieco głowę w bok, nadal uważnie na mnie patrząc i obdarzając delikatnym uśmiechem.
Czemu on zawsze tak patrzy? Z taką uwagą. Jakby w jednej chwili, dzięki temu spojrzeniu chciał odczytać całego człowieka. Oblizałam nerwowo wargi, po chwili odchrząkając. Cholera, byłam podenerwowana.
- Jeśli to problem to..
- Żaden problem  – przerwał mi kręcąc głową – To co, jedziemy?
- No jedziemy.. – odpowiedziałam i zdobyłam się na minimalne uniesienie kącików ust.
Czułam, że jestem spięta. I to cholernie. Dlaczego wczoraj nie miałam problemów z prowadzeniem normalnej rozmowy z Zaynem, a teraz jedno zdanie przechodziło przez moje gardło z takim trudem jakbym chciała zwrócić cały mój żołądek i wątrobę razem wzięte? Alkohol robi swoje. Uniosłam wzrok na chłopaka, który wsiadał już do samochodu od strony kierowcy podczas, gdy ja zapinałam pas. On również obdarzył mnie spojrzeniem jednocześnie uruchamiając samochód.
- Jak tam samopoczucie po wczorajszej nocy?- zagadnął czarnowłosy po kilku minutach jazdy, zaszczycając mnie szybkim spojrzeniem.
- Dość dobre – odpowiedziałam zgodnie z prawdą – Myślałam, że będzie gorzej. Ale jest okej.
- Patrząc na to co wczoraj wyczynialiście to obstawiałem stuprocentowego kaca, a tu proszę.
- Złego diabli nie biorą – zaśmiałam się lekko i spojrzałam na chłopaka, którego wzrok skupiony był na drodze.
- W takim razie ja jestem w ciągłym niebezpieczeństwie – mruknął cicho jakby sam do siebie.
Zmarszczyłam czoło patrząc na niego uważnie i zastanawiając się nad sensem wypowiedzianych przez niego słów. Uważa siebie za złego człowieka?
- Czemu?
- Okłamywanie wszystkich wokół, a przede wszystkim samego siebie to nic dobrego, Ade – odpowiedział jednocześnie zmieniając biegi w prowadzonym przez niego samochodzie. Zauważyłam, że linia jego szczęki stała się bardziej widoczna, a on sam zacisnął zęby na swojej dolnej wardze.
Nie chciałam się już więcej dopytywać. Nie chciałam go zmuszać do opowiadania o swoich prywatnych sprawach obcej osobie, którą zna zaledwie jeden dzień. Bo kimże ja dla niego byłam? Znajomą Harry’ego? Fanką? Czy po prostu zwykłą nastolatką, która nie wie nic o życiu? Postanowiłam milczeć. Jak będzie chciał to sam zacznie mówić, jak nie to przynajmniej nie będę go stawiać w niezręcznej sytuacji. Moja logika wydawała mi się prawidłowa.
- Nawet nie wiesz w co wdepnęłaś – usłyszałam po kilkunastominutowej ciszy głos Zayna, na którego automatycznie przeniosłam wzrok napotykając jego czekoladowe tęczówki skierowane w moją stronę.
- Co masz na myśli?
- Showbiznes.
- Przecież ja nic nie..
- Niebawem całe twoje życie zostanie wzięte pod lupę. Wszyscy będą chcieli wiedzieć o tobie wszystko, o każdym twoim najmniejszych ruchu. Nasi fani są naprawdę, naprawdę zajebiści i naprawdę wiele im zawdzięczamy i jesteśmy im wdzięczni za wszystko, ale to że jesteś dziewczyną Harry’ego przys..
- Nie jestem dziewczyną Harry’ego – mruknęłam przerywając mu.
- Kwestia czasu – odpowiedział na moje niezbyt kulturalne wtargnięcie w jego wypowiedź, z którego zdawał się nie robić wielkiej urazy – Będą ludzie, którzy będą was wspierać, którzy będą cieszyć się razem z tobą. Ale będą również tacy, którzy będą chcieli cię zniszczyć tylko dlatego, że darzysz uczuciem daną osobę, a ona to odwzajemnia. To chore. Ludzie, którzy nie mają żadnego pojęcia o twoim życiu próbują ci je ustawiać, próbują je zmieniać na swój sposób. Nie daj im tej satysfakcji, Ade. Wtedy wygrasz.
Patrzyłam na niego z – podejrzewam – głupkowatym wyrazem twarzy. Wszystko to co powiedział dotarło do mnie w stu procentach. Nie mogłam podważyć ani jednego jego słowa. Miał racje. Miał cholerną rację.
- Ja.. Zayn.. – dukałam jak jakiś niedorozwój nie mogąc zebrać słów w jakąś logiczną wypowiedź – Ja jestem tego świadoma..
- Ja też myślałem, że byłem – stwierdził gasząc silnik.
Patrzyłam na niego z wyraźną konsternacją. Zmarszczka na moim czole musiała być głębokości Rowu Mariańskiego, a to co działo się w mojej głowie było porównywalne z pralką ustawioną na wirowanie na najwyższych obrotach.
- Ade uśmiechnij się, bo patrzysz na mnie jakbym zabił ci ojca – mruknął Zayn posyłając mi jeden z najładniejszych uśmiechów jakie widziałam. Momentalnie mimowolnie odpowiedziałam mu tym samym.
- Widzę, że Harry wczoraj nie próżnował – zaśmiał się chłopak kręcąc głową.
- Co?
O co chodzi? Ponownie patrzyłam na niego zdezorientowana nie wiedząc o co mu chodzi, ale gdy tylko ponownie przeniósł znacząco swój wzrok na moją szyję domyśliłam się o co chodzi.
- Gdzie ty się w ogóle patrzysz? – oburzyłam się, po chwili oblewając rumieńcem i nie ukrywajmy zażenowaniem. Boże kochany, musiał być tak zachłanny wczoraj? Pieprzony Styles.
- Moja wina, że tak się rzuca w oczy? – odpowiedział rozbawiony.
No bardzo śmieszne. Od razu chwyciłam część moich włosów, poprawiając je tak aby znak wczorajszej obecności Styles’a był jak najmniej widoczny. Jest to w ogóle możliwe? To nie jest zwykłej wielkości malinka. To wygląda jakby do mojej szyi przyssał się jakiś kurwa słoń.
- Myślisz, że jest mi to na rękę?
- Wczoraj pewnie było – do mych uszu ponownie dobiegł śmiech Zayna.
- Chyba dawno nie zarobiłeś w łeb, co?
- Oj dawno – odpowiedział chłopak nadal będąc w stanie głębokiego rozbawienia, po czym wyciągnął kluczyki ze stacyjki – Dlatego wolę się już stąd ewakuować. Jesteś zbyt niebezpieczna.

Mimo wszystko wywróciłam oczami szczerze rozbawiona. Jeszcze wczoraj Zayn wydawał mi się niezwykle zamknięty i mało przystępny, co nie miało najmniejszego pokrycia z chłopakiem, który właśnie otworzył mi drzwi. Byłam zaskoczona. Mile zaskoczona.
Malik skierował nasze kroki w stronę furtki, wcześniej zamykając samochód. Wpisał jakiś kod i metalowe wrota otworzyły się przed nami z drobnym skrzypnięciem. Kroczyliśmy po jasnym chodniku otoczonym wieloma pięknymi, rozłożystymi drzewami i krzewami, który skierował nas przed drzwi wejściowe do domu Harry’ego. Patrząc na ten budynek już czułam się nieswojo. Wydawał się ogromny i taki.. ekskluzywny? Zwilżyłam końcówką języka zeschnięte wargi. Sekundę później poczułam wyraźnie bijące ciepło od osoby, która stanęła tuż za mną. Zayn. Do mych nozdrzy dotarł zapach jego perfum. Stał stanowczo zbyt blisko. Czułam jego gorący oddech na mojej szyi. Mięta przemieszana z tytoniem. Przełknęłam głośno ślinę, gdy tuż przy swoim ramieniu dostrzegłam jego rękę, która w nieznacznym stopniu, ocierając się o moje ciało, skierowana została w stronę dzwonka. Czułam się co najmniej dziwnie. Gdy tylko do naszych uszu dobiegł odgłos kroków z wnętrza domu Zayn stanął tuż obok mnie, zrównując się ze mną. Uniosłam na niego wzrok sama nawet nie wiedząc w jakim celu. Przywitało mnie spojrzenie jego brązowych, otoczonych wachlarzem długich czarnych rzęs oczu, których nie powstydziłaby się żadna dziewczyna. Zayn przygryzł dolną wargę przechylając nieco głowę w bok nieznacznie się przy tym uśmiechając. Co to do chuja ma być?


---------------------------
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz pod poprzednim rozdziałem. Jest mi niezwykle miło czytać tak życzliwe opinie. To naprawdę podbudowuje i motywuje do dalszej pracy. DZIĘKUJĘ! 
Jednocześnie chciałabym prosić Was o to, żebyście polecali mojego bloga innym. Oczywiście jeśli uważacie, że na to zasługuje. 
Aaa.. I jak wam się podoba nowy szablon? Bo dla mnie jest idealny *.*
To co? 
10 waszych komentarzy = kolejny rozdział

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Wasza Ivy

13 komentarzy:

  1. Jezu czy on będzie chciał ją pocałować :O
    Nie no, ale jak to?! Przecież Styles się wkurwi :D]
    Szkoda, że nie odpisałaś we wcześniejszych rozdziałach tego jak się poznawali :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O ja cie :O Nagle w ułamku sekundy taki zwrot akcji :O
    I teraz nie wiem kogo bardziej wole czy Harry'ego czy Zayn'a..
    Dawaj dziewczyno kolejny rozdział, bo jestem taka ciekawa jak nigdy normalnie xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Więc tak.. Na wstępie przepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale wcześniej niestety nie mogłam znaleźć czasu. Jeśli chodzi o rozdział to jest.. i tu przepraszam, że użyję takiego gimbusiarskiego tekstu.. - sndjfghbfjdksejrfjdwjner wmjneh rfehnjwmxdjwn chcw :D
    Oczywiście, póki co jestem jeszcze za Harrym, ale to zawsze może się zmienić.
    Co do szablonu, to jeśli mam być szczera - nie podoba mi się. Poprzedni był według mnie idealny, a ten teraźniejszy szablon jest naprawdę na wielu blogach, a do tego niestety o podobnej tematyce. Twoje ff zawsze miało w sobie jednak coś co wyróżniało je z pośród wszystkich podobnych historii. Tak samo jeśli chodzi o wygląd bloga, poprzedni - przyciągał, teraźniejszy - daje wrażenie jednego z wielu. Nie chcę nic narzucać, bo oczywiście to zależy od Ciebie i jeśli Tobie taki wygląd się podoba to dobrze, ale według mnie tamten był lepszy.
    Wracając do opowiadania, to czekam niecierpliwie na next! Pozdrawiam i życzę weny! :)

    @HeShouldBeHere

    PS. Przedtem nazywałam się Justyna M.S. (mam na myśli bloggera)

    OdpowiedzUsuń
  4. uwielbiam to opowiadanie!!! jednak Ade zrobiła się bardzo uległa.. nie chcę jej takiej..dziewczyny na każde zawołanie ale poza tym rozdział jak i całe opowiadanie Świetne!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Melduje, ze doskonale sprawdzilas sie w pisaniu ;* swietne opowiadanie.
    Ps. Nowa czytelniczka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram sie rozglosic u sb ;) mozesz sprawdzic jeszcze dzis. :*

      Usuń
    2. http://harry-styles-opowiadanie-by-kinss.blogspot.com/2014/01/ekhem.html

      Usuń
  6. Jezu ! zajebiste opowiadanie ! : ) zakochałam się normalnie w nim :) czekam z niecierpliwością na następny rozdział :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Aaaa.!Genialne.! Niemogę się doczekać nexta.!-MLS<3

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo podobaja mi się twoje dialogi sa świeże I naturalne. Czytam je I zdecydowanie bezproblemowo mogę wyobrazić sobie opisywana sytuacje. Przykro mi z powodu hejtów na Ade lol ludzie sa okropni

    OdpowiedzUsuń
  9. Ahh... wpaniałe opowiadanie. Proszę o kolejny rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  10. jedno z moich ulubionych opowiadań! czekam na kolejny <3 zapraszam do siebie http://i-got-my-eyes-on-you.blogspot.com :D

    OdpowiedzUsuń