Adrianna
Patrzyłam na brązowe, dawno rozmiękłe, czekoladowe kulki
pływające w zimnym już mleku. Nie miałam najmniejszej ochoty jeść. Moim jedynym
marzeniem w tej chwili było wrócenie do łóżka z butelką wody mineralnej, która
dawała ulgę mojemu gardłu i przede wszystkim żołądkowi. Kac nie należy do grona
przyjaciół kogokolwiek. Odsunęłam miskę od siebie i wstałam od stołu.
- Przecież ty nic nie zjadłaś – odezwała się moja mama, na
co tylko wzruszyłam ramionami.
- No i dobrze. Większego dupska jej już nie potrzeba –
usłyszałam mojego kochanego braciszka, którego, delikatnie mówiąc, pieprznęłam
w łeb w drodze do kuchni. Próbował mi oddać, ale zniknęłam szybko za drzwiami.
Frajer.
- Ade! Luke! Jak wy się zachowujecie? – oburzyła się moja
mama – Ryan, mógłbyś jakoś zareagować!
- Dzieciaki, uspokójcie się – odezwał się znudzonym głosem
mój tata, nadal pogrążony w lekturze gazety.
Schyliłam się do dolnej szafki znajdującej się obok zmywarki
i wyjęłam nową butelkę wody mineralnej, po czym udałam się w kierunku schodów.
Wchodząc po nich słyszałam moją mamę ubolewającą nad tym, że mój tata jest
chwila, chwila.. ,,bierny na nasze wybryki’’. Ehh mamuś, gdybyś ty wiedziała co
twój pierworodny syn wyczynia.
Gwizdnęłam jeszcze na
mojego psa, który poderwał się z kanapy w salonie i ruszył za mną na górę.
Wchodząc do pokoju pierwsze co rzuciło mi się w oczy to sterta ubrań
poniewierających się na krześle koło biurka. Niechętnie zaczęłam to wszystko
składać do komody. Gdy już się z tym uporałam postanowiłam włączyć komputer.
Chwyciłam laptopa i udałam się z nim w kierunku łóżka. W między czasie, gdy to
dziadostwo się włączało sprawdziłam telefon, ale nie miałam żadnej nowej
wiadomości. Szczerze mówiąc, miałam nadzieję, że może zobaczę jakąś wiadomość
od Harry’ego, ale niestety takowej nie było. Czemu ja się dziwię, przecież jest
12 rano, a on był w domu po trzeciej w nocy.
Automatycznie do moich myśli napłynęły urywki wczorajszego
wieczoru. Uśmiechnęłam się mimowolnie na samą myśl, o tym co się wydarzyło.
Moja dłoń powiodła do ust i opuszkami palców dotknęłam warg przypominając sobie
Jego dotyk. Uśmiechnęłam się przymykając oczy. Jego usta na moich. Jego ręce w
moich włosach. Moje dłonie ciągnące go za włosy. Jego jęk. Jego ręce na moich
biodrach. Na moim ciele. Jego wargi na mojej rozpalonej szyi. Otworzyłam
momentalnie oczy i wstałam szybko z łóżka w kierunku lustra nad komodą.
Odgarnęłam włosy i ujrzałam znak, który pozostawił po sobie Harry. Jezus
Maria.. to wcale nie jest takie malutkie. Delikatnie przesuwałam palcem po
malince. Mentalnie gratulowałam sobie tego, że zeszłam na śniadanie ze świeżo
umytymi, rozpuszczonymi włosami, bo przecież gdyby moja mama to zauważyła.. Cholera.
Chwyciłam część włosów układając je tak, żeby zakrywały pozostałości po bardzo
zachłannej i nie ukrywajmy przyjemnej obecności Harry’ego. Okej, nie widać. Wróciłam
na łóżko, na którym zdążył rozłożyć się Marley. Pogłaskałam go za uchem, co
skwitował głośnym mruknięciem. Kochana psina.
Mój kochany, wysłużony laptop wreszcie się uruchomił, a ja
szybko zalogowałam się na twittera. Pierwsze co zauważyłam to to, że nagle
przybyło mi minimum tysiąc obserwujących. Co jest? Szybko jednak przekonałam
się o co chodzi. Niall dodał mnie do obserwowanych. Weszłam w swoje interakcje,
trochę obawiając się tego co tam zobaczę. Zaczęłam przeglądać kilkaset
wysłanych do mnie wiadomości. Boże Święty. Z tego co wyczytałam byłam widziana
w klubie na urodzinach Nialla. Pytają się mnie kim jestem i skąd się znam z
chłopakami. Jakaś dziewczyna zapytała gdzie kupiłam sukienkę. Jeszcze inna
napisała, że jestem, ooo jak miło, gruba. Ale najgorsze dopiero było przede
mną. Zobaczyłam kilkadziesiąt tweetów ze zdjęciem obejmującego mnie Harry’ego.
Przyjrzałam się im dokładnie. W zasadzie można było nas uznać za parę dobrych przyjaciół.
Czy może chciałam sobie to tylko wmówić? Przejrzałam jeszcze kilka kolejnych
wpisów. Jedne dziewczyny mówiły, że zazdroszczą mi urody. Inne twierdziły, że
musiałam być fanką, bo jestem za brzydka na spotykanie się, z którymś z
chłopaków. Oczywiście od zawsze można to było spotkać na twitterze, ale nigdy
nie czytałam czegoś takiego pod swoim adresem. Poczułam wibracje leżącego obok
mnie telefonu i zobaczyłam wyświetlające się imię Harry’ego.
- Słucham?
- No hej – usłyszałam jego niski głos, jeszcze jakby trochę
zaspany. Albo przepity? – Jak tam się czujesz? Wyspałaś się?
- Trochę mnie suszy, ale jest okej. A ty? Wyspany? –
zapytałam z lekkim uśmiechem na twarzy.
Jakie to fajne uczucie, gdy ktoś zaraz po przebudzeniu
dzwoni lub pisze do ciebie, interesuje go twoje samopoczucie i to czy jesteś
wyspany. W końcu czujesz, że jesteś dla kogoś ważny. Że kogoś obchodzisz.
- Jak nigdy – odpowiedział i wyczułam, że chyba ma dobry
humor.
- Dzięki za subtelną pamiątkę na mojej szyi.
- Polecam się na przyszłość –mruknął, co spowodowało dziwne,
przyjemne uczucie w moim brzuchu.
- Obejdzie się – rzuciłam do słuchawki jednocześnie śmiejąc
się cicho.
Tak naprawdę bardzo chętnie bym skorzystała z twoich usług,
Styles.
- Przyjedź dziś do mnie.
- Co?
- Przyjedź dziś do mnie – ponowił swoją prośbę.
- Okej – powiedziałam po chwili milczenia i głębokiego
zamyślenia.
Na mojej twarzy wykwitł szczery uśmiech i poczułam dziwne
gorąco uderzające w moje policzki. Boże, zachowuje się jak jakaś gówniara.
- Przyjechałbym po ciebie, ale jestem trochę eee..
wczorajszy – usłyszałam jego śmiech.
- Przecież mogę sama..
- Nie możesz – przerwał mi – I nawet nie dyskutuj ze mną, bo
już wszystko załatwiłem.
Czyli wiedział, że się zgodzę? Cóż za pewność siebie,
Styles. Normalnie bym się upierała przy swoim, ale dzisiaj mi się nie chce.
Masz farta kolego.
- Musisz być tylko pod tą kwiaciarnią ,,Molly’’ tam
niedaleko ciebie, jeśli to nie problem. Koło szesnastej. Stamtąd będziesz miała
podwózkę, okej? – kontynuował.
- Mhmm, no okej – odpowiedziałam dokładnie przetwarzając
jego słowa – Chwila.. skąd ty znasz tą kwiaciarnię?
Przecież to mały, znany tylko okolicznym mieszkańcom lokal,
prowadzony przez ponad sześćdziesięcioletnią, starszą panią. Z opowieści
rodzinnych wiem, że ta kwiaciarnia istniała jeszcze jak mój tata podbijał do
mojej mamy za młodu. Stare dzieje.
- Nie wiem czy wiesz, ale niedaleko Ciebie mieszka Niall –
odpowiedział rozbawiony Harry. Nie wiedziałam.
- Kupujesz mu kwiatki jak go odwiedzasz? – zaśmiałam się.
Chciałam być zabawna, ale chyba mi nie wyszło.
- Tobie będę kupował – odpowiedział równie wesołym tonem.
Czyli jednak udało mi się wykazać się poczuciem humoru.
Brawa dla mnie.
- Osobiście preferuje czekoladki – powiedziałam po czym
przygryzłam wargę nasłuchując odpowiedzi.
- Teraz rozumiem, dlaczego Niall się tak tobą zachwyca.
- Miałeś co do tego jakieś wątpliwości? – zapytałam
podciągając jednocześnie nogi do siebie. Nie ma to jak dowartościowywanie samej
siebie. +10 do samooceny.
- Nigdy.
- Obawiam się, że jeżeli teraz się z tobą nie pożegnam i nie
pójdę ogarnąć to zaczniesz mieć.
W odpowiedzi usłyszałam jego głośny śmiech, który spowodował
uniesienie kącików moich ust.
- Nie chcę się rozłączać – mruknął nadal rozbawiony.
- Okej, więc ja to zrobię.
- Oboje wiemy, że to ostatnia rzecz jaką chciałabyś zrobić.
- Oboje wiemy, że ktoś tu jest zbyt pewny siebie.
- Nie wiem o czym mówisz – ponownie usłyszałam jego śmiech,
co automatycznie spowodowało mój cichy.
- Przekonamy się? – mruknęłam do słuchawki, po czym po
odczekaniu kilku sekund rozłączyłam się.
Uwielbiam się tak przekomarzać. Jednak te kilkanaście lat obcowania z moim kochanym braciszkiem czymś zaowocowało. Oczywiście oprócz opanowanej do perfekcji umiejętności kopania gdzie popadnie i sztuki oddawania ciosu plaskiem otwartą dłonią w łeb, w której jestem mistrzem. Usłyszałam rosnący, ale jednak stłumiony przez kołdrę, dzwonek mojego telefonu. Spojrzałam na nazwę osoby, która próbowała się ze mną skontaktować. Uniosłam brwi jednocześnie w zdziwieniu, jak i rozbawieniu. Harry.
- Już nie mogę się doczekać kiedy staniesz w progu moich
drzwi i będę mógł uciszyć te twoje przemądrzałe usta – jego zachrypnięty głos i
słowa, które usłyszałam przyprawiły mnie o szkarłatne plamy na moich policzkach
i ciarki w dole kręgosłupa. Naprawdę uwielbiam, gdy mówi tym tonem. To jest
strasznie pociągające, a dodatkowe poczucie, że ktoś myśli o tobie w ten
sposób. Cholera.
Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, co zrobić. Zanim nawet
doszłam do tego wniosku usłyszałam, że połączenie zostało przerwane. Pokręciłam
głową nadal utrzymując uniesione kąciki ust. Zawstydził mnie. No cholera,
zawstydził mnie.
*
Stałam przed budynkiem z czerwonej cegły i patrzyłam na
wystawę przepięknych bukietów znajdujących się za szybą. Osoba, która je zrobiła
musi być niezwykle utalentowana. Wszystko tak idealnie zgrane. Nie znajdziesz
tu żadnego niepotrzebnego elementu. A ten bukiecik z białych róż.. Chciałabym
mieć taki na moim ślubie. Delikatny, subtelny i dodatkowo..
Odruchowo podskoczyłam i mało co nie pisnęłam ze strachu.
Odwróciłam się w stronę czarnego samochodu stojącego naprzeciw mnie przy krawężniku z
uruchomionym silnikiem, którego kierowca przed sekundą bezceremonialnie na mnie
trąbnął. Próbowałam ustabilizować oddech, ale gdy tylko zobaczyłam
jak drzwi auta się otwierają i ujrzałam kto z nich wychodzi, ta czynność nie
mogła mi się udać. Nie ma mowy. Otworzyłam szerzej oczy i uniosłam brwi
szczerze zdziwiona. Spodziewałam się zobaczyć kierowcę, który wczoraj nas
odwoził, bo to wydawało mi się najbardziej prawdopodobne. Spodziewałam się
wszystkich, ale nie jego.
- Witaj Ade – powiedział podczas, gdy ja stałam nieruchomo,
gapiąc się na niego jak jakiś ciołek.
- Cześć Zayn – odpowiedziałam niemrawo.
- Mam tą niesamowitą przyjemność być dzisiaj twoim szoferem –
przechylił nieco głowę w bok, nadal uważnie na mnie patrząc i obdarzając
delikatnym uśmiechem.
Czemu on zawsze tak patrzy? Z taką uwagą. Jakby w jednej chwili,
dzięki temu spojrzeniu chciał odczytać całego człowieka. Oblizałam nerwowo
wargi, po chwili odchrząkając. Cholera, byłam podenerwowana.
- Jeśli to problem to..
- Żaden problem –
przerwał mi kręcąc głową – To co, jedziemy?
- No jedziemy.. – odpowiedziałam i zdobyłam się na minimalne
uniesienie kącików ust.
Czułam, że jestem spięta. I to cholernie. Dlaczego wczoraj
nie miałam problemów z prowadzeniem normalnej rozmowy z Zaynem, a teraz jedno
zdanie przechodziło przez moje gardło z takim trudem jakbym chciała zwrócić
cały mój żołądek i wątrobę razem wzięte? Alkohol robi swoje. Uniosłam wzrok na
chłopaka, który wsiadał już do samochodu od strony kierowcy podczas, gdy ja
zapinałam pas. On również obdarzył mnie spojrzeniem jednocześnie uruchamiając
samochód.
- Jak tam samopoczucie po wczorajszej nocy?- zagadnął czarnowłosy
po kilku minutach jazdy, zaszczycając mnie szybkim spojrzeniem.
- Dość dobre – odpowiedziałam zgodnie z prawdą – Myślałam,
że będzie gorzej. Ale jest okej.
- Patrząc na to co wczoraj wyczynialiście to obstawiałem stuprocentowego
kaca, a tu proszę.
- Złego diabli nie biorą – zaśmiałam się lekko i spojrzałam na
chłopaka, którego wzrok skupiony był na drodze.
- W takim razie ja jestem w ciągłym niebezpieczeństwie –
mruknął cicho jakby sam do siebie.
Zmarszczyłam czoło patrząc na niego uważnie i zastanawiając
się nad sensem wypowiedzianych przez niego słów. Uważa siebie za złego
człowieka?
- Czemu?
- Okłamywanie wszystkich wokół, a przede wszystkim samego
siebie to nic dobrego, Ade – odpowiedział jednocześnie zmieniając biegi w
prowadzonym przez niego samochodzie. Zauważyłam, że linia jego szczęki stała
się bardziej widoczna, a on sam zacisnął zęby na swojej dolnej wardze.
Nie chciałam się już więcej dopytywać. Nie chciałam go
zmuszać do opowiadania o swoich prywatnych sprawach obcej osobie, którą zna
zaledwie jeden dzień. Bo kimże ja dla niego byłam? Znajomą Harry’ego? Fanką? Czy
po prostu zwykłą nastolatką, która nie wie nic o życiu? Postanowiłam milczeć. Jak będzie chciał to sam
zacznie mówić, jak nie to przynajmniej nie będę go stawiać w niezręcznej
sytuacji. Moja logika wydawała mi się prawidłowa.
- Nawet nie wiesz w co wdepnęłaś – usłyszałam po kilkunastominutowej ciszy głos
Zayna, na którego automatycznie przeniosłam wzrok napotykając jego czekoladowe
tęczówki skierowane w moją stronę.
- Co masz na myśli?
- Showbiznes.
- Przecież ja nic nie..
- Niebawem całe twoje życie zostanie wzięte pod lupę.
Wszyscy będą chcieli wiedzieć o tobie wszystko, o każdym twoim najmniejszych
ruchu. Nasi fani są naprawdę, naprawdę zajebiści i naprawdę wiele im
zawdzięczamy i jesteśmy im wdzięczni za wszystko, ale to że jesteś dziewczyną
Harry’ego przys..
- Nie jestem dziewczyną Harry’ego – mruknęłam przerywając
mu.
- Kwestia czasu – odpowiedział na moje niezbyt kulturalne
wtargnięcie w jego wypowiedź, z którego zdawał się nie robić wielkiej urazy –
Będą ludzie, którzy będą was wspierać, którzy będą cieszyć się razem z tobą.
Ale będą również tacy, którzy będą chcieli cię zniszczyć tylko dlatego, że
darzysz uczuciem daną osobę, a ona to odwzajemnia. To chore. Ludzie, którzy nie
mają żadnego pojęcia o twoim życiu próbują ci je ustawiać, próbują je zmieniać
na swój sposób. Nie daj im tej satysfakcji, Ade. Wtedy wygrasz.
Patrzyłam na niego z – podejrzewam – głupkowatym wyrazem
twarzy. Wszystko to co powiedział dotarło do mnie w stu procentach. Nie mogłam
podważyć ani jednego jego słowa. Miał racje. Miał cholerną rację.
- Ja.. Zayn.. – dukałam jak jakiś niedorozwój nie mogąc
zebrać słów w jakąś logiczną wypowiedź – Ja jestem tego świadoma..
- Ja też myślałem, że byłem – stwierdził gasząc silnik.
Patrzyłam na niego z wyraźną konsternacją. Zmarszczka na
moim czole musiała być głębokości Rowu Mariańskiego, a to co działo się w mojej
głowie było porównywalne z pralką ustawioną na wirowanie na najwyższych
obrotach.
- Ade uśmiechnij się, bo patrzysz na mnie jakbym zabił ci
ojca – mruknął Zayn posyłając mi jeden z najładniejszych uśmiechów jakie
widziałam. Momentalnie mimowolnie odpowiedziałam mu tym samym.
- Widzę, że Harry wczoraj nie próżnował – zaśmiał się
chłopak kręcąc głową.
- Co?
O co chodzi? Ponownie patrzyłam na niego zdezorientowana nie
wiedząc o co mu chodzi, ale gdy tylko ponownie przeniósł znacząco swój wzrok na
moją szyję domyśliłam się o co chodzi.
- Gdzie ty się w ogóle patrzysz? – oburzyłam się, po chwili oblewając rumieńcem i nie ukrywajmy zażenowaniem. Boże kochany, musiał być tak
zachłanny wczoraj? Pieprzony Styles.
- Moja wina, że tak się rzuca w oczy? – odpowiedział rozbawiony.
No bardzo śmieszne. Od razu chwyciłam część moich włosów,
poprawiając je tak aby znak wczorajszej obecności Styles’a był jak najmniej
widoczny. Jest to w ogóle możliwe? To nie jest zwykłej wielkości malinka. To
wygląda jakby do mojej szyi przyssał się jakiś kurwa słoń.
- Myślisz, że jest mi to na rękę?
- Wczoraj pewnie było – do mych uszu ponownie dobiegł śmiech
Zayna.
- Chyba dawno nie zarobiłeś w łeb, co?
- Oj dawno – odpowiedział chłopak nadal będąc w stanie głębokiego
rozbawienia, po czym wyciągnął kluczyki ze stacyjki – Dlatego wolę się już stąd
ewakuować. Jesteś zbyt niebezpieczna.
Mimo wszystko wywróciłam oczami szczerze rozbawiona. Jeszcze wczoraj Zayn wydawał mi się niezwykle zamknięty i mało przystępny, co nie miało najmniejszego pokrycia z chłopakiem, który właśnie otworzył mi drzwi. Byłam zaskoczona. Mile zaskoczona.
---------------------------
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz pod poprzednim rozdziałem. Jest mi niezwykle miło czytać tak życzliwe opinie. To naprawdę podbudowuje i motywuje do dalszej pracy. DZIĘKUJĘ!
Jednocześnie chciałabym prosić Was o to, żebyście polecali mojego bloga innym. Oczywiście jeśli uważacie, że na to zasługuje.
Aaa.. I jak wam się podoba nowy szablon? Bo dla mnie jest idealny *.*
To co?
10 waszych komentarzy = kolejny rozdział
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Wasza Ivy
Jezu czy on będzie chciał ją pocałować :O
OdpowiedzUsuńNie no, ale jak to?! Przecież Styles się wkurwi :D]
Szkoda, że nie odpisałaś we wcześniejszych rozdziałach tego jak się poznawali :)
O ja cie :O Nagle w ułamku sekundy taki zwrot akcji :O
OdpowiedzUsuńI teraz nie wiem kogo bardziej wole czy Harry'ego czy Zayn'a..
Dawaj dziewczyno kolejny rozdział, bo jestem taka ciekawa jak nigdy normalnie xd
Więc tak.. Na wstępie przepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale wcześniej niestety nie mogłam znaleźć czasu. Jeśli chodzi o rozdział to jest.. i tu przepraszam, że użyję takiego gimbusiarskiego tekstu.. - sndjfghbfjdksejrfjdwjner wmjneh rfehnjwmxdjwn chcw :D
OdpowiedzUsuńOczywiście, póki co jestem jeszcze za Harrym, ale to zawsze może się zmienić.
Co do szablonu, to jeśli mam być szczera - nie podoba mi się. Poprzedni był według mnie idealny, a ten teraźniejszy szablon jest naprawdę na wielu blogach, a do tego niestety o podobnej tematyce. Twoje ff zawsze miało w sobie jednak coś co wyróżniało je z pośród wszystkich podobnych historii. Tak samo jeśli chodzi o wygląd bloga, poprzedni - przyciągał, teraźniejszy - daje wrażenie jednego z wielu. Nie chcę nic narzucać, bo oczywiście to zależy od Ciebie i jeśli Tobie taki wygląd się podoba to dobrze, ale według mnie tamten był lepszy.
Wracając do opowiadania, to czekam niecierpliwie na next! Pozdrawiam i życzę weny! :)
@HeShouldBeHere
PS. Przedtem nazywałam się Justyna M.S. (mam na myśli bloggera)
uwielbiam to opowiadanie!!! jednak Ade zrobiła się bardzo uległa.. nie chcę jej takiej..dziewczyny na każde zawołanie ale poza tym rozdział jak i całe opowiadanie Świetne!!!!
OdpowiedzUsuńMelduje, ze doskonale sprawdzilas sie w pisaniu ;* swietne opowiadanie.
OdpowiedzUsuńPs. Nowa czytelniczka.
Postaram sie rozglosic u sb ;) mozesz sprawdzic jeszcze dzis. :*
Usuńhttp://harry-styles-opowiadanie-by-kinss.blogspot.com/2014/01/ekhem.html
UsuńJezu ! zajebiste opowiadanie ! : ) zakochałam się normalnie w nim :) czekam z niecierpliwością na następny rozdział :**
OdpowiedzUsuńAaaa.!Genialne.! Niemogę się doczekać nexta.!-MLS<3
OdpowiedzUsuńBardzo podobaja mi się twoje dialogi sa świeże I naturalne. Czytam je I zdecydowanie bezproblemowo mogę wyobrazić sobie opisywana sytuacje. Przykro mi z powodu hejtów na Ade lol ludzie sa okropni
OdpowiedzUsuńCudowny! Będę wpadaćczęsty ;)
OdpowiedzUsuńAhh... wpaniałe opowiadanie. Proszę o kolejny rozdział:)
OdpowiedzUsuńjedno z moich ulubionych opowiadań! czekam na kolejny <3 zapraszam do siebie http://i-got-my-eyes-on-you.blogspot.com :D
OdpowiedzUsuń